czwartek, 1 września 2011

Fasolko! Do szparagu!

Ponieważ dzisiaj wyjeżdżam w krainę pstrąga i przez kilkanaście najbliższych dni dnie będzie mnie w domu, w sobotę wydałam samej sobie zakaz kupowania jedzenia. W lodówce - a mam naprawdę wielką lodówkę - piętrzyły się jogurty, mascarpone (dwa dni zajęło mi jedzenie tiramisu), wędzona szynka, gruszki, niebieski ser pleśniowy, pieczone kurczę, pęczek rzodkiewek, kilogram marchewek, cheddar, tortellini z mozzarellą... mnóstwo pyszności, które, obiecałam sobie, znikną w moim brzuchu przed wyjazdem. Pod żadnym pozorem nie wolno było mi wchodzić do żadnego sklepu spożywczego, bo woli silnej to ja nie mam i zawsze wychodzę objuczona wiktuałami. Wytrzymałam do wczoraj. 


Zaczęło się niewinnie. Po drodze z pracy wstąpiłam do mojego ulubionego marketu po bagietki na jutrzejszą podróż. Tak się składa, że podstępni właściciele sklepu umieścili dział z pieczywem zaraz obok działu warzywnego... A w nim! Och, wszystko mogłabym kupić! Papryczki pepperoni, limonki, pomidory bawole serca, pęczki świeżych ziół, stosy jabłek, pomarańczowa dynia - a wśród tych wszystkich skarbów: fasolka. Żółte, podłużne, piękne strąki fasolki szparagowej. Być może ostatniej w tym roku. Być może kiedy wrócę z powrotem do Szczecina, fasolki już nie będzie. Być może na kolejną porcję warzywnej uczty będę musiała czekać do następnego roku. Kupiłam pół kilo, a pieczone kurczę czekające na mnie w lodówce wylądowało w zamrażalniku.


Fasolkę szparagową najbardziej lubię jeść przygotowaną najzwyczajniej. Ugotowaną do miękkości w dużej ilości osolonej wody, polaną rozpuszczonym solonym masłem. Za bułką tartą nie przepadam zupełnie.
Ale mam za to sekretny sposób na wydobycie z fasolki pełni smaku - talerze z gotową potrawą wsuwam na 5 minut do piekarnika rozgrzanego do 150 stopni. Po raz pierwszy zrobiłam to, gdy chciałam podgrzać nieco przestygnięte strąki - i od tamtej pory robię zawsze.


Ponieważ przygotowanie fasolki szparagowej jest bardzo proste, nie będę zamieszczać przepisu. Jest jednak kilka rzeczy, które warto wiedzieć.
Ze względu na zawartość trującego białka (fazyny), fasolkę należy gotować co najmniej 10 minut w dużej ilości osolonej wody (około 4 litry na 1 kg). Dłuższe gotowanie sprawia, że strąki tracą nie tylko jędrność i kruchość, ale także i witaminy, krótsze natomiast nie usunie w pełni szkodliwego związku. Najzdrowszym sposobem jest oczywiście gotowanie na parze.

Bon appétit Messieurs Dames!

8 komentarzy:

  1. A ja najbardziej lubie z maslem i czosnkiem, tak nauczylam sie ja robic we Francji. Pierwszy raz tu chyba zajrzalam, bardzo mile wrazenie. Fourchette & sac à dos ? to cos dla mnie. A przy okazji zapraszam do Belgii i pozdrawiam Szczecinianke ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, te zdradliwe dzialy warzywne, nie sposob przejsc obok nich obojetnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Urzekające zdjęcia zrobiłaś!

    OdpowiedzUsuń
  4. belgia od kuchni ! Fourchette & sac à dos to jest dokładnie to, co uwielbiam robić, choć w moim przypadku to raczej la grosse valise :p
    zewsząd zwożę mnóstwo pyszności, a w plecaku udało mi się już parę razy zbić butelkę wina albo oleju...
    a Belgia niebawem w realu, mam nadzieję, na razie tylko wirtualnie dzięki Belgii od kuchni :)
    pozdrawiam !

    Maggie ! dorota20w ! nie sposób przejść obojętnie, zwłaszcza że tak bardzo lubię fasolkę...

    Fanny ! dziękuję za miły komentarz, to dla mnie nagroda za pracę i setki zepsutych ujęć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. E tam, dobrze że kura w zamrażalniku - kurczaków Ci pod dostatkiem i sezon na nie trwa cały rok (makabrycznie to brzmi). A fasolka to produkt deficytowy i trzeba korzystać, póki jest.

    W życiu bym nie pomyślała że fasolka to taka wdzięczna modelka gdyby nie Twoje zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny tytuł, śliczne zdjęcia, miło się czyta. Jestem na tak! :)
    Szana Banana :)
    ***
    www.gastronomygo.blogspot.com
    www.p-kwadrat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Arven! wymyślenie sposobu obfotografowania fasolki zajęło mi pół dnia :)
    cieszę się, że Ci się podoba, dziękuję za komentarz!

    Szana! bardzo dziękuję za Twój fantastyczny komentarz, aż mi się micha śmieje z radości, że post się Tobie podoba!
    trzymam kciuki za Twoje budżetowe gotowanie :)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za komentarze :)