środa, 31 sierpnia 2011

Tiramisu w wersji bardzo klasycznej

Jest 21:23, nie więcej niż kwadrans temu wróciłam z pracy - po jedenastu godzinach ślęczenia nad papierzyskami - zrzuciłam szpilki, zdjęłam soczewki kontaktowe i z kieliszkiem wina i porządną, obiadową porcją klasycznego tiramisu, zapadłam się w fotelu. Przez najbliższe piętnaście minut nie będę robić nic poza oddychaniem i napełnianiem żołądka. Jestem zbyt zmęczona, żeby gotować, nie mam nawet ochoty przygotować sobie kanapki (pomijam fakt, że w całym domu nie ma ani okruszka chleba), więc deser musi wystarczyć mi za obiad. Jak to dobrze, że rano obudził mnie warkot kosiarki - choć o 8 rano żałowałam, że w Polsce nie wolno strzelać do ogrodników. W każdym razie przed wyjściem do pracy zdążyłam przygotować klasyczną wersję włoskiego tiramisu, dwupiętrowe niebo w gębie z kawowo-alkoholowymi biszkoptami i kremem zabaglione, podkreślonym cieniutkimi warstwami kakao.


Od kiedy po raz pierwszy spróbowałam klasycznego tiramisu - na początku kwietnia 2005 roku w rodzinnej knajpie we Włoszech, gdzieś nad morzem Adriatyckim - deser ten zagościł na stałe w mojej kuchni wielkości pudełka na buty. W pewien sposób jest on podobny do paryskich makaroników - po przygotowaniu trzeba odczekać co najmniej kilka długich godzin, zanim można nacieszyć nim kubki smakowe. Na szczęście pod innymi względami jest od makaroników zupełnie różny. Po pierwsze, wolno z nim eksperymentować - istnieją dziesiątki odmian, różniących się rodzajem alkoholu, dodatkami owoców i orzechów albo rodzajem wykorzystanego ciasta. Po drugie, wykonanie czegoś w odwrotnej kolejności, pominięcie składnika (ja na przykład zapomniałam o cukrze w ubijanej pianie; no cóż, rano to nie jest moja ulubiona pora dnia) czy zwykły brak szczęścia nie sprawią, że tiramisu przestanie być tiramisu. Po trzecie, przygotowanie całości nie trwa dłużej niż 20 minut. Jak dla mnie - deser idealny. Zwłaszcza o 21:23 po długim dni pracy.



Składniki:
20 sztuk podłużnych biszkoptów (kocich języczków)
niepełna szklanka espresso
chlust likieru Amaretto lub innego alkoholu
2 jajka
1 opakowanie serka mascarpone (250 g)
2,5 łyżki drobnego cukru
2 łyżki gorzkiego kakao

Do ostudzonej kawy dodaję likier Amaretto (myślę, że chlust w moim wykonaniu to mniej więcej dwie łyżki). Likier można zastąpić innym alkoholem: tiramisu jest wyśmienite z Żubrówką, niezłe ze spirytusem i całkiem przyzwoite z czystą wódką, natomiast zupełnie nie sprawdziła się nalewka wiśniowa. Ponieważ kawą zaprawioną alkoholem nasączam biszkopty, wybieram takie naczynie, w którym ciastka swobodnie się zmieszczą. W przypadku "kocich języczków" jest to najczęściej głęboki talerz, ale czasem używam zwykłych okrągłych biszkoptów - wtedy wystarczy kubek albo miseczka.

Rozdzielam białka od żółtek. Białka jajek ubijam na sztywną pianę, pod koniec dodaję pół łyżki cukru. W osobnej misce miksuję żółta z pozostałym cukrem (2 łyżki) na jasny kogel mogel, dodaję do niego serek mascarpone i łączę składniki za pomocą miksera ustawionego na niskie obroty. Do masy przekładam pianę z białek i łyżką delikatnie mieszam krem, aż składniki dokładnie się połączą i masa stanie się lekka i puszysta.

Kocie języczki są bardzo delikatne i szybko chłoną płyn, więc zanurzam je tylko na chwilę z obu stron. Powierzchnia ciastka powinna zmięknąć, ale wnętrze musi mieć w dalszym ciągu "biszkoptową" konsystencję. W naczyniu układam warstwę z 10 dość ciasno ułożonych biszkoptów. Nie przejmuję się, jeżeli nie przykryją dokładnie dna - luki wypełni krem. Połowę przygotowanego zabaglione wykładam na biszkopty i łopatką wyrównuję jego powierzchnię. Wierzch posypuję łyżką kakao przesianego przez sito. W identyczny sposób układam drugą warstwę.
Ciasto wkładam do lodówki na co najmniej 4-5 godzin. Najsmaczniejsze jest mocno schłodzone.

Bon appétit Messieurs Dames!

13 komentarzy:

  1. Takim deserem milo zastapic czasem obiad! Tiramisu to jedna z moich wielkich milosci :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tiramisu! We wszystkich mozliwych odmianach :) I prawde mowiac gdyby nie kalorie to moglabym jesc je codziennie :))

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój ulubiony włoski deser :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mm.. tiramisu to idealne ciasto na wakacyjny deser :D

    OdpowiedzUsuń
  5. och, tiramisu.
    urocza i kusząca klasyka ;]


    http://www.karmel-itka.blogspot.com
    http://www.slodkakarmel-itka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. więcej takich zdjęć poprosimy!Dobrze, że oglądanie nie idzie w bioderka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Maggie ! majko ! wedelko ! pingwinko7 ! Karmel-itko ! Dziękuję za wizytę, nie znam osoby, której nie skusiłby kawałek włoskiego tiramisu... pozdrawiam gorąco !

    wykrywacz smaku ! staram się, uczę się, pstrykam setki zdjęć i chyba powoli zaczynam łapać, o co w fotografii kulinarnej chodzi... także dzięki Tobie! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mogalbym sie zywic stale takim deserem:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Klasyka zawsze wygrywa;) Tiramisu wygląda przepysznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mmmm... Uwielbiam Tiramisu, z resztą chyba jak wszyscy:) Przepis bardzo mi się podoba. Jest prosty i szybki. Na pewno spróbuję:)

    OdpowiedzUsuń
  11. aga! burczymiwbrzuchu! anonimowy komentatorze! dziękuję za zostawienie śladu po swojej wizycie, zwłaszcza przy jednym z moich ulubionych deserów. Nie ma jak klasyka, w dodatku łatwa w wykonaniu i fantastycznie pyszna! Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. pychotaaaaaaa dzis jadlam 1 raz prawdziwe tiramisu myslalam ze sie rozplyne poprosilam w restauracjii o dokladke, nie moglam sie powstrzymac! Od razu zajrzalam tutaj i znalazlam idelalny prosty przepis, dzieki!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Idę wypróbować. Z wódką. Dam znać,jak mi wyszło. Kasia / dwojako.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za komentarze :)