W te dni, kiedy musi zrywać się o nieludzkiej godzinie (czyli coś koło dziewiątej) i pędzić do pracy, najchętniej nie je nic. Rano to nie jest jego ulubiona pora dnia*. Moja też nie, jeśli już przy tym jesteśmy, ale i tak staram się nie wychodzić z domu bez śniadania. Zwykle od razu po obudzeniu jestem głodna, a w moim mózgu ośrodek głodu leży w tym samym miejscu, co ośrodek wredności, uszczypliwości, agresji i złego humoru. Och, lepiej ze mną głodną nie zadzierać!
Gdy wiem, że w pracy szykuje się szalony dzień i raczej nie będę miała czasu na drugie śniadanie, lunch, po-lunch, deser i kawę-tuż-przed-końcem-dnia, ratuję się sycącymi i ładującymi energię do pełna grzankami z twarożkiem. Jako dziecko bardzo lubiłam biały ser ze szczypiorkiem, a ostatnio wolę nieco łagodniejszą wersję - z rzodkiewką. Zwłaszcza na chrupiących cieplutkich grzankach wyskakujących z tostera.
Przepis jest tak bajecznie prosty, że nie będę go podawać. Twarożek, rzodkiewka, kwaśna śmietana, sól - zmieszane razem i odstawione na kilkanaście minut, w czasie których smaki się przegryzają a ja biorę szybki poranny prysznic. Czasem, gdy w całym domu nie ma ani mililitra śmietany, do twarogu dodaję nieco mleka, tylko tyle, żeby uzyskać właściwą konsystencję. A gdy mam świeże zioła - bazylię, rukolę, oregano, koperek, tymianek a nawet miętę - na wierzch każdej grzanki układam kilka posiekanych listków.
Bon appétit Messieurs Dames!
* Choć muszę mu oddać sprawiedliwość - miesiąc temu bez szemrania niósł mój ciężki plecak o czwartej nad ranem; co prawda nic nie mówił, więc może ciągle spał.
mm.. twarożek z rzodkiewką, szczypiorkiem jest najlepszy ! :D
OdpowiedzUsuńJa mam z tymi śniadaniami podobnie, nie obędę się, ale ja jestem rano tak głodna, że nawet nie mam czasu marudzić :-) Taki twarożek wciągnęłabym raz-dwa.
OdpowiedzUsuńpingwinko7 ! veggie ! miałam nadzieję, że jeszcze zostanie mi coś na dzisiejszy ranek, ale resztę wciągnęłam na kolację :p
OdpowiedzUsuńserdeczne pozdrowienia dla Was obu!