Menu naleśnikarni, Lyon, Francja. Fot. Kamila Mianowicz |
We francuskich restauracjach i malutkich jednoosobowych naleśnikarniach na wolnym powietrzu zawsze króluje specjalna patelnia do przyrządzania naleśników - zupełnie płaska, ogromna, umożliwiająca rozprowadzenie cienkiej warstwy ciasta na jak największej powierzchni. Taki cienki naleśnik wymaga zaledwie kilkunastosekundowego smażenia, i sam w sobie wygląda bardzo apetycznie, ale i tak w końcowym rozrachunku najbardziej liczy się jego wnętrze (o moim stosunku do wnętrza i zewnętrza można przeczytać między innymi tu).
Fot. Kamila Mianowicz |
Podstawowa wersja crêpes to mąka, jajka, półtłuste mleko, płynne masło i szczypta soli. W słodkiej wersji dodaje się także nieco cukru, nasiona wanilii i chlust rumu Negrita. My, czekoladowe łasuchy, najbardziej lubimy crêpes nadziane czekoladą (co oczywiste) i owocami - bananami, kiwi, truskawkami, borówkami, malinami... w zasadzie każda kompozycja jest pyszna. We Francji króluje oczywiście nadzienie w postaci kremu z kasztanów jadalnych - bardzo słodkich - gęste, brązowe i specyficzne w smaku.
Fot. Kamila Mianowicz |
Fot. Kamila Mianowicz |
Składniki na ciasto:
150 ml mleka
1 jajko
45 g mąki
szczypta soli
10 g roztopionego masła
kilka kropli esencji waniliowej
2 łyżeczki białego cukru
łyżeczka rumu Negrita
Składniki na bananowo-czekoladowe nadzienie:
2 paski czekolady gorzkiej
2 dojrzałe banany
100 ml śmietany kremówki
łyżka cukru
Crêpes: W misce mieszam wszystkie sypkie składniki - mąkę, cukier i sól. W dużym naczyniu ubijam za pomocą miksera mleko i jajko, stopniowo dodając pozostałe płynne składniki - esencję waniliową, rum i roztopione masło. Zmniejszam obroty miksera i do płynu wsypuję w kilku partiach suche składniki. Nie zawsze dodaję całość mąki - w zależności od wielkości jajka, wilgotności powietrza i wielu innych czynników, których nie potrafię zidentyfikować - redukuję lub zwiększam jej ilość tak, aby uzyskać dość płynne ciasto, zdecydowanie mniej gęste niż podczas przygotowywania tradycyjnych naleśników polskich lub amerykańskich pancakes.
Podobno crêpes wychodzą najlepsze, jeśli pozwoli się ciastu "popracować" w spokoju przez co najmniej 30 minut przed rozpoczęciem smażenia. Ale ja rano jestem zbyt niecierpliwa (zresztą generalnie cierpliwość została mi oszczędzona podczas rozdawania zalet) - przyznam się, że w trakcie miksowania ciasta rozgrzewam patelnię, aby stracić jak najmniej czasu...
Naleśniki smażę na największej teflonowej patelni, jaką posiadam. Nalewanie ciasta rozpoczynam od brzegów patelni (gdy przygotowuję pancakes, zaczynam od środka) i tak manewruję naczyniem, aby ciasto szybko pokryło cały spód. Czasem pomagam sobie łopatką - ciasto powinno być cienko i równo rozprowadzone. Smażę z obu stron po kilkadziesiąt sekund, do uzyskania złotego koloru.
Nadzienie: W kąpieli wodnej roztapiam czekoladę i smaruję nią crêpes - niezbyt obficie, jest bardzo aromatyczna i wyrazista w smaku. Na naleśnikach układam w rządku grube plasterki banana i zwijam w rulonik - w końcu nazwa crêpes wywodzi się od łacińskiego słowa oznaczającego rolowanie. Podaję z ubitą na sztywno śmietaną kremówką, osłodzoną łyżeczką cukru.
Bon appétit Messieurs Dames!
to ja poprosze z bananamiiiiiiiiii
OdpowiedzUsuńHej :) Mam małą prośbę. Mogłabyś zdecydować się na jeden przepis zgłoszony do konkursu? Takie są zasady ;) Przypominam adres http://breakfast.blox.pl/2011/08/Konkurs-na-najciekawsze-sniadanie.html
OdpowiedzUsuńi pozdrawiam :)