poniedziałek, 12 września 2011

Małdrzyki z malinami i mrożony sos malinowy

Wróciłam do domu o 23:03, zmęczona (łagodnie mówiąc), po 16 godzinach w podróży. Zadziwia mnie fakt, że przejazd na trasie Szczecin - Zakopane trwa dłużej, niż dotarcie na dowolny kraniec Europy... W każdym razie cieszę się, że co roku służbowo ląduję w Zakopanem, a nie na przykład Ustrzykach Dolnych albo Hrubieszowie - to dopiero byłaby jazda!
Przespałam bite 12 godzin i obudziłam się głodna jak wilk. Zjedzony wieczorem kawałek pieczonej kury, tej samej, która przegrała z fasolką szparagową i wylądowała w zamrażalniku tuż przed moim wyjazdem, na długo nie starczył. Marzyłam o śniadaniu. Pech chciał, że nie było ze mną nikogo, kto by chciał te śniadanie zrobić. Ba! Nawet gdyby ktoś taki się pojawił, nie miałby z czego śniadania przygotować... Moja wielka lodówka, co najmniej dziesięć razy za duża do mojej kuchni wielkości pudełka na buty, była przeraźliwie pusta. To znaczy coś w niej było - kapary, karczochy w zalewie, dwa smętne ząbki czosnku, maślaki w solance, różowe wino, sos teriyaki, cały rząd coulis de fruits - ale ani kapki mleka, ani grama masła, ani jednego jajka! A tak chciałam zjeść naleśniki! Dobrze, że do sklepu mam niecałe 100 metrów...


Gdybym miała wskazać moje ulubione śniadaniowe naleśniki, wybór byłby prosty. Choć znam, smażę i regularnie pochłaniam co najmniej kilkanaście rodzajów naleśników (jak choćby te, te i te), twarogowe małdrzyki z malinami są moimi faworytami. Są dziecinnie łatwe, bajecznie pyszne i w najbardziej pochmurne dni późnej jesieni przynoszą lato. Polewam je wtedy mocno owocowym, lekko kwaskowatym, intensywnie czerwonym musem malinowym, który - przynajmniej dla mnie - ma własności terapeutyczne. Podnosi morale, dodaje energii i pociesza. W języku angielskim istnieje pojęcie "comforting food" - czyli kojące jedzenie - a twarogowe placki z malinowym musem to jego najlepszy przykład. Ponoć leczą także złamane serca, ale w duchu trzymam kciuki, abym nigdy nie musiała tego sprawdzać...
 


W sezonie malinowym nie zawracam sobie głowy przygotowywaniem musu z malin. Na naleśnikową piramidkę wrzucam po prostu porządną garść dojrzałych, słodkich i lekko kwaśnych czerwonych owoców. Późną jesienią, gdy po świeżych malinach zostaje tylko wspomnienie, wyciągam z zamrażarki tajną broń - kubeczek po jogurcie wypełniony letnim sosem malinowym. Po rozmrożeniu miksuję go z łyżką cukru pudru, zamieniając w fantastyczny, mocno owocowy, lekko kwaskowaty mus. Idealny do naleśników, lodów, deserów z serkiem mascarpone, tiramisu... Mrożony sos malinowy to mój drugi - po malinach mrożonych w całości - sposób na przywołanie lata podczas długich, zimowych wieczorów.


Małdrzyki z malinami

Składniki (na 20 pancakes o średnicy ok. 6 cm):
kostka twarogu półtłustego
2 jajka
10 łyżek mąki
5 łyżek cukru pudru
chlust mleka
łyżeczka cukru waniliowego
pół łyżeczki proszku do pieczenia
olej do smażenia

Twaróg rozgniatam za pomocą widelca i łączę z jajkami. Stopniowo dodaję mąkę, cukier puder, cukier waniliowy i proszek do pieczenia, mieszając masę za pomocą drewnianej łyżki. Pod koniec wlewam do ciasta nieco mleka - nie powinno być zbyt gęste, ale też nie może rozlewać się na patelni.
Na patelni teflonowej rozgrzewam nieco oleju i smażę placki za złoty kolor. Za pierwszym razem próbowałam smażyć bez użycia oleju, ale naleśniki przywierały do patelni (teflonowej) i przybierały nieapetyczny, brązowy kolor.
Podaję gorące z musem malinowym lub świeżymi malinami.

Sos malinowy na zimę

Przygotowanie sosu jest bardzo proste. Świeże maliny przebieram i wyrzucam "niedoskonałe" owoce. Wszelkie plamy, przebarwienia i początek pleśni dyskwalifikują maliny; owoce muszą być jędrne, soczyste i zdrowe. Jeśli w pojemniku trafi się owoc z oznakami pleśni, wyrzucam także jego sąsiadów - nie chcę ryzykować zepsucia całego sosu.
Maliny umieszczam w blenderze i miksuję na gładką masę. Aby usunąć pestki, przecieram masę przez sitko o gęstych oczkach. Sos wlewam do pojemniczków po jogurtach do mniej więcej 4/5 wysokości (podczas mrożenia sos zwiększy swoją objętość) i wstawiam do zamrażalnika. Po całkowitym zamrożeniu przykrywam folią spożywczą.

Bon appétit Messieurs Dames!

11 komentarzy:

  1. wyglądają apetycznie śniadaniowo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to dobtze miec blisko do sklepu :) Nalesniki przecudne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry pomysł na sos, zawsze robiłam taki z truskawek :) A placuszki z twarogu są pycha :>

    OdpowiedzUsuń
  4. noo w koncu! juz sie nie moglam doczekac :D

    tak w ogole Kamila robisz coraz to lepsze ujecia... gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
  5. deserowo ! pingwinko7 ! są takie smaczne, że na samą myśl leci mi ślinka... dobrze, że od patrzenia się nie tyje :p

    Maggie ! i chyba dlatego nie nadaję się do życia na wsi, tam nie dość, że sklep odległy o kilometry, to jeszcze nie ma w nim tego wszystkiego, co uwielbiam jeść

    Martuś ! też tak mi się wydaje :p
    Bardzo dużo nauczył mnie wykrywacz smaku (http://wykrywacz-smaku.pl/homepage), odrzucił kilkanaście zdjęć aż w końcu zaczęłam robić na tyle dobre, że mógł z czystym sumieniem umieścić je na swoim portalu; ale i tak dużo mi jeszcze brakuje, łatwo się fotografuje "ładne jedzenie", reszta to masakra stylistyczna

    OdpowiedzUsuń
  6. jak ja dawno nie robiłam małdrzyków! aż wstyd, w końcu rodowita krakowianka jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem CI, że człowiek uczy się cały czas... zrobisz kolejne kilkanaście zdjęć i nie będziesz miała już problemu z żadną stylizacją jedzonka ;D

    w ogóle zgłodniałam na sam widok, a przecież przed chwilą jadłam...

    OdpowiedzUsuń
  8. monami ! to tak zwykle bywa, ja paprykarza szczecińskiego nie jadłam od kilkunastu lat, a przecież mieszkam w Szczecinie... gorąco pozdrawiam i smacznego!

    Martuś ! dlatego świetnie nadajesz się do pracy z ludźmi, zawsze wiesz, co powiedzieć, aby podnieść na duchu! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. mmm, zjedlibyśmy! :) Zdjęcia się nam bardzo podobają, dziękujemy za dodanie i polecenie naszej strony! :) Zapraszamy też do pobierania naszych bannerów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kamila... :)

    właśnie zaczynam się uczyć... tyle informacji i wiedzy którą muszę posiąść, że aż się słabo robi, jakieś koszty, raportowania, trele morele ;P
    dlatego miło jest Ciebie poczytać i popatrzeć na te pyszności :D

    OdpowiedzUsuń
  11. wykrywaczu smaku ! po prostu mówię, jak jest :)

    Martuś ! cieszę się, że mogę na coś się przydać :)
    uściski i trzymaj się dzielnie wśród kosztów, raportów i treli moreli

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za komentarze :)