środa, 5 października 2011

Zielona zupa z liści rzodkiewek

Nade wszystko nie znoszę marnować jedzenia. Dlatego gdy ostatnio kupiłam pęczek rzodkiewki, która nie tylko miała wspaniałe czerwone bulwy, ale także całkiem przyzwoite liście, postanowiłam ulżyć swojemu sumieniu i nie wyrzucać zielonej wiechy od razu, tylko dać jej szansę na zamianę w zieloną, rzodkiewkową zupę-krem. W końcu co za różnica, czy wyrzucę liście od razu, czy też w postaci zupy - owszem, w tym drugim przypadku zmarnowałabym także pół litra bulionu i dwie rzodkiewkowe bulwy, a także trochę soli, pieprzu i topionego sera. I pół godziny czasu, którego nie mam za wiele, jako że odrabiam zaległości powstałe podczas francuskich epizodów - tych minionych i wszystkich tych, które spodziewam się mieć niebawem.
Jednak postanowiłam zaryzykować. Odezwała się moja ryzykancka natura, która daje o sobie znać często; częściej, niż bym chciała. Ta sama, która każe mi szukać ekscytacji na pionowych skałach i zimowych stokach, a raz nawet 4000 metrów nad ziemią. Gdyby nie ona, chyba nigdy nie odważyłabym się na szalone tempo życia na walizkach. I nigdy nie zrobiłabym zupy, która mile połechtała moje kubki smakowe. 


Wiem, że zupa powinna być przygotowana z młodych liści rzodkiewek - jest wtedy najbardziej aromatyczna, a według relacji śmiałków, którzy ją spróbowali, także bardzo smaczna. No i ma piękny kolor, jasnozielony, hipnotyzujący, zupełnie inny niż otrzymana przeze mnie zgniła zieleń (można go podziwiać na przykład tu). Poczekam do wiosny i przekonam się sama.

Poniższy przepis jest wariacją na temat receptur krążących w sieci. Nie wzorowałam się na żadnym konkretnym, jednak inspiracją były dla mnie blogi: Przy kubku kawy, ArtKulinaria, Dieta Warzywno-Owocowa.

Składniki:
pęczek ładnych, zdrowych liści rzodkiewek
dwie średniej wielkości rzodkiewki, oczyszczone
pół litra bulionu warzywnego (może być z kostki)
ząbek śmietankowego serka topionego
sól i świeżo mielony pieprz do smaku
po łyżce śmietany 28% na każdy talerz zupy

Liście rzodkiewek dokładnie myję pod zimna bieżącą wodą (w kątach pomiędzy blaszkami i ogonkami liściowymi gromadzi się bardzo dużo piasku). Odrzucam wszystkie nadwiędłe i poczerniałe oraz malutkie listki o żółtawej barwie. Pozostałe osuszam w suszarce do sałaty.
Bulwy rzodkiewek kroję na mniejsze kawałki.
W garnku zagotowuję bulion, wrzucam doń liście, pokrojone bulwy rzodkiewek oraz serek topiony. Gotuję kilka minut, aż liście zwiędną i staną się miękkie, a serek topiony się rozpuści (przynajmniej częściowo). Odstawiam do ostygnięcia, po czym miksuję całość na gładki krem. Przed podaniem doprawiam solą i pieprzem (sól nie jest potrzebna jeśli używamy bulionu z kostki), a na talerzu dodaję łyżkę śmietanki.

Kilka dodatkowych uwag:
1. Liście starych rzodkiewek są niestety włókniste i w strukturze zupy były wyczuwalne, ale to jedyny minus potrawy. Podejrzewam, że z młodymi rzodkiewkami nie ma tego problemu. 
2. Na blogach obcojęzycznych w przepisach bardzo często pojawia się szczypta kuminu oraz szałwia - nie miałam tych składników w domu, ale następnym razem na pewno się o nie postaram. 

Bon appétit Messieurs Dames!

4 komentarze:

  1. zupa ta brała udział w konkursie z Amicą. Potwierdzam, wyglądała wspaniale i podobno tak też smakowała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny eksperyment :) Chętnie bym spróbowała miseczkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. moja zupka z rzodkiewek bardzo mi smakowała, więc wierzę że ta też jest pyszna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. milk_chocolate84! oninchoco! chantel! na pewno jeszcze smaczniejsza jest wersja wiosenna, choć ta tez mi bardzo smakowała. Pozdrawiam Was dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za komentarze :)