sobota, 9 lipca 2011

Pieczone ziołowe ziemniaki

Ostatni tydzień był tak zwariowany, że brakło mi czasu nie tylko na gotowanie, ale i na porządny sen... Zadowalałam się marnymi półproduktami i resztkami niegdyś wspaniałych dań, zakamuflowanych na dnie zamrażarki - co w konsekwencji nie było takie złe, jako że w końcu całkiem opróżniłam szuflady zamrażalnika i mogłam go nareszcie, po kilku latach, porządnie wyczyścić. Wczoraj po raz pierwszy od niedzieli znalazłam czas na to, żeby przygotować sobie coś pysznego, w nagrodę za pracowity tydzień, skandalicznie wczesne wstawanie i prawie dwadzieścia nadgodzin.
Pieczone ziołowe ziemniaki są jednym z moich ulubionych dań. Mój francuski mężczyzna śmieje się, że w upodobaniu do kartofli wychodzi ze mnie prawdziwa "polskość". Ale on nie wie, co mówi. Ziołowe ziemniaki prosto z piekarnika, pachnące rozmarynem, tymiankiem i czosnkiem, z chrupiącą oliwkową skorupką byłyby dla mnie numerem jeden nawet gdybym mieszkała na Mauritiusie. Albo w Nepalu. I w skrytości ducha i niejako ze wstydem przyznaję, że zawsze po kilku tygodniach rozkoszowania się francuskimi smakami, zaczynam tęsknić za ziemniakami. Może rzeczywiście wychodzi ze mnie polskość...



Składniki:
3 spore młode ziemnianki
łyżeczka suszonego tymianku
łyżeczka suszonego rozmarynu
łyżeczka suszonej słodkiej papryki
ząbek czosnku
trzy łyżki oliwy z oliwek aromatyzowanej czosnkiem
sól, świeżo mielony pieprz

Ziemniaki dokładnie szoruję pod bieżącą wodą, osuszam ręcznikiem papierowym i kroję w kostkę o boku mniej więcej 1,5 do 2 centymetrów. Żaroodporne naczynie dokładnie nacieram przekrojonym ząbkiem czosnku. Do naczynia wrzucam ziemniaki i wszystkie przyprawy (sól, pieprz, oliwę, tymianek, rozmaryn, paprykę), dokładnie mieszam. Piekę 50 minut w piekarniku nagrzanym do 120 stopni.

Bon appétit Messieurs Dames!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarze :)