piątek, 1 lipca 2011

Tagliatelle z czosnkowymi krewetkami

Zawsze żałuję, że Bałtyk to takie morze - nie morze. Gdyby tylko Cieśniny Duńskie były nieco głębsze, do Bałtyku szerokim nurtem wpływałaby słona woda atlantycka, albo gdyby Skandynawia była wyspą i Bałtyk łączyłby się z Morzem Białym, jak to kiedyś, kilka tysięcy lat temu, było... Wtedy mielibyśmy swoje własne owoce morza i nie czułabym obrzydliwej zielonej zazdrości, która ogarnia mnie przy każdej wizycie na targu rybnym. Najostrzej i najpiękniej pamiętam fisketorget w Bergen - było dość ponuro i chłodno jak na maj, oczywiście padało, ale niczego innego się nie spodziewaliśmy po mieście, w którym pada częściej niż w Szkocji. Na niewielkim placu przy bergeńskim porcie było bardzo gwarno, tłoczno i... drogo. Sprzedawcy byli jednak bardzo życzliwi, chętnie wdawali się w pogawędki i - co najważniejsze - pozwalali próbować. Wędzony waleń na ciepło smakuje jak żylasta wątróbka, wędzony łosoś norweski w smaku jest zupełnie inny niż ten, który można kupić w Polsce - jest mięciutki, delikatny, odpowiednio słony, nie ciągnie się i nie ma twardej skóry. Świeże krewetki nie przypominają naszego gumowego mrożonego substytutu i są pyszne nawet bez przypraw...

Skorupiaki na bergeńskim targu rybnym. Fot. Kamila Mianowicz

Kawałki wędzonego łososia i walenia. Fot. Kamila Mianowicz

Świeże krewetki. Fot. Kamila Mianowicz

Szczypce skorupiaków. Fot. Kamila Mianowicz

I choć za każdym razem, gdy przygotowuję danie z mrożonych owoców morza, jestem bardzo rozczarowana i obiecuję sobie, że nigdy więcej nie tknę mrożonych krewetek, co jakiś czas ulegam pokusie. Tak jak wczoraj. Jednak szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów... Tagliatelle z czosnkowymi krewetkami było smaczne, nawet bardzo - zresztą nic dziwnego, jest to nieco zmodyfikowany przepis na doskonałe pasta aglio e olio. Jednak przeszkadza mi brak chrupkości w krewetkach. Zdaje się, że wycieka ona razem z lodową glazurą i nawet wrzucanie całkiem zamrożonych krewetek na gorącą patelnię nie jest w stanie tego zmienić. Jak dobrze, że za miesiąc będę znowu we Francji, tam świeżych krewetek pod dostatkiem...
 

Fot. Kamila Mianowicz

Składniki (na jedną porcję):
10 dużych krewetek tygrysich
dwa gniazda makaronu tagliatelle
duży ząbek czosnku, posiekany
łyżka posiekanej świeżej natki pietruszki
sól morska, świeżo mielony pieprz
szczypta papryczki chilli w płatkach
łyżka masła (niesolonego)
łyżka oliwy z oliwek
sól do ugotowania makaronu

Krewetki można usmażyć w skorupkach i obierać na bieżąco w trakcie jedzenia. Jednak moim zdaniem traci się w ten sposób mnóstwo pysznego sosu czosnkowego, no i oczywiście trudno wyglądać elegancko, gdy jest się umazanym sosem po łokcie - oczywiście czasem to jest fajne, przedłuża przyjemność jedzenia, ale nie zawsze. Przeważnie zdejmuję skorupki przed smażeniem, zwłaszcza z mrożonych krewetek. W przypadku świeżych czasem tylko obcinam wszystkie odnóża, pozostawiając głowę i ogonek.
W dużym garnku przygotowuję makaron, gotując go al dente w osolonej wodzie z dodatkiem oliwy.
Na patelni rozgrzewam masło z kroplą oliwy z oliwek i wrzucam krewetki. Smażę z obu stron, aż ładnie się zarumienią. Zmniejszam ogień i dopiero teraz dodaję przyprawy - sól, pieprz, chilli i czosnek; w ten sposób czosnek i papryka, które nie lubią długiej obróbki termicznej, nie stają się gorzkie. Posiekany czosnek jest smaczniejszy niż przeciśnięty przez praskę, jego smak i tekstura są wyraźnie wyczuwalne. Po dodaniu przypraw całość smażę około 30 sekund, pod sam koniec dodając świeżą pietruszkę, i natychmiast zdejmuję z ognia.
Osączony makaron wykładam na głęboki talerz, dodaję krewetki i sos.

Bon appétit Messieurs Dames!

1 komentarz:

  1. ahh... fakt, że za owocami morza nie przepadam, ale widok tych zdjęć przywrócił mi wspomnienia z naszej wyprawy do Norwegii :))))

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za komentarze :)