Najstarsze francuskie miasto rozłożyło się na brzegach dwóch wielkich rzek - Rodanu i Saony - dzielących go na dwie części, pozostające względem siebie jak dwa światy Alicji po obu stronach lustra. Nowy Lyon jest dynamiczny, błyszczący, z przestronnymi, jasnymi ulicami, bogatą dzielnicą Part Dieu, designerskimi sklepami i olbrzymim "złotogłowym" parkiem, w którym można zabłądzić, urządzić piknik, pobiegać, zanurzyć się w tropikalnej dżungli, pooddychać suchym powietrzem meksykańskich pustyni albo po prostu zjeść olbrzymią porcję waty cukrowej (tam nazywanej brodą taty) lub torebkę churros.
Widok ze wzgórza katedralnego. Fot. Kamila Mianowicz |
Stary Lyon, antyczny, z licznymi pubami irlandzkimi, restauracjami i galeriami wystawiającymi prace lokalnych artystów, przypomina nieco dzielnicę Temple Bar w Dublinie. Na każdym kroku potykałam się tam albo o Gallagherów, albo czterolistną koniczynkę, albo Guinnessa. Dublin to moje drugie najbardziej ulubione miejsce na świecie, zaraz po Francji, nic więc dziwnego, że Lyon automatycznie awansował na pierwsze miejsce w hierarchii miast, w których chciałabym mieszkać. A do tego widok na miasto rozciągający się z katedralnego wzgórza, przyciągającego jak magnes, antyczny amfiteatr, większy niż wszystkie znane mi stadiony piłkarskie, oraz lokalne restauracje - bouchon lyonnais - proponujące francuskie specjały (jak choćby ziemniaczane pure z serem, pychota; na pewno spróbuję je odtworzyć w mojej kuchni wielkości pudełka do butów, i na pewno podzielę się rezultatami). Mnie do szczęścia niewiele więcej potrzeba.
Ponieważ bouchon to także korek zamykający butelkę wina, w sklepach ze słodkościami (confiserie) znaleźć można czekoladowe pralinki w kształcie korka, owinięte złotkiem z korkowym nadrukiem - pyszne! - będące jednym z symboli miasta.
Vieux Lyon. Fot. Kamila Mianowicz |
Bouchon czyli lokalna restauracja typowa dla Lyonu. Fot. Kamila Mianowicz |
Wśród lyońskich przysmaków na specjalną uwagę zasługuje słodka poduszka - coussin de Lyon albo coussin lyonnais - produkowana przez cukierników z Voisin od 1960 roku. Jej kształt przywołuje jedną z historycznie najważniejszych gałęzi gospodarki miasta: rzemieślniczą produkcję jedwabiu. Słodka, chrupka skorupka, wytwarzana z masy marcepanowej z dodatkiem okruchów kandyzowanego cukru, kryje w sobie kremowe ganache zaprawione kilkoma kroplami likieru curaçao. Tradycyjnie wierzchnia warstwa barwiona jest na turkusowo, ale można spotkać także poduszki innego koloru - choćby pomarańczowe.
Lyońskie poduszki i korki. Fot. Kamila Mianowicz |
Brzegi Rodanu i Saony oferują kilometry tras spacerowych, restauracje i puby na barkach, place zabaw, leżaki, na których można wyciągnąć obolałe od marszu nogi, albo po prostu pomarzyć. Łatwo znaleźć tam miejsce dla siebie - tętniące życiem i zabawą albo spokojne i romantyczne, niekiedy melancholijne, ale nigdy smutne.
W Lyonie mieszka około 1000 Polaków, i, Boże, jak ja im zazdroszczę!
Rzeka Rhone wieczorem. Fot. Kamila Mianowicz |
no to moze nastepnym razem zloze jakies zamowienie na slodkosci? :D troche euro w portfelu jest, wiec.. ;D
OdpowiedzUsuńjak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńmieszanka wszystkich specjałów,całkiem spora, ale nie wiem dokładnie jakiej gramatury, jest droga - bo aż 20 euro kosztuje... ale warto :)
No to sie dogadaaaaamy ;)))
OdpowiedzUsuńdla mnie porównanie Lyonu i Dublina jest absolutnie nie trafne. Tak się składa, że oba te miasta zamieszkiwałam jakiś czas - Lyon 2 lata, Dublin 1 rok i kompletnie nie potrafiłam odnaleźć się w tym drugim, czemu ?? bo byłam już zaszczepiona Lyonem - miastem idealnym. Lyon jest czysty, przestronny, doskonale zorganizowany. To niemal raj do życia. Dublin brudny, ciasny a przemieszczanie się po nim to koszmar.
OdpowiedzUsuńAnonimowo miłośniczko najwspanialszego miejsca na świecie! Dla mnie również Lyon jest miastem idealnym i mocno trzymam kciuki za swoje własne plany pomieszkiwania tam od października :)
OdpowiedzUsuńWcale nie twierdzę, że cały Lyon jest do Dublina bardzo podobny - po prostu w wąskich uliczkach starego Lyonu odnalazłam nieco z atmosfery Temple Bar, mnóstwo irlandzkich pubów, sporo galerii i zatrzęsienie restauracji... pewno gdybym odwiedziła miasta w odwrotnej kolejności, to Temple Bar przypominałby mi Vieux Lyon.
o rany , nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę... ile bym dała by móc tam wrócić. Klimat tego miasta powoduje, że człowiek ma zapomina o troskach i poi się jego pięknem. Marzę żeby stanąć na moście Guillotière i popatrzeć na wzgórze wzgórze Croix Rouge. Oj ożyły wspomnienia :] pozdrawiam i życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam Lyon. Zakochałam się w tym mieście bez pamięci i mam nadzieje zamieszkać tam w przyszłości:) Oby się tylko udało. Już sobie wyobrażam jak spaceruje po tym przepięknym parku...ah ah ah....tylko że pewnie z pracą ciężko. Poszukuje ktoś kogoś po prawie?:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
mpereira@wp.pl